sobota, 30 sierpnia 2014

Amazing Lashes Mascara z Dr Irena Eris Provoke

Uwielbiam tusze do rzęs. Zapewne wynika to z faktu, że naturalnie mam słabe i marne rzęsy. Dlatego uwielbiam je podkreślać, udoskonalać i trochę oszukiwać naturę. Stąd moje zamiłowanie do nowości w tej kategorii. Są produkty lepsze i gorsze, a jaki okaże się osobnik z dzisiejszego wpisu? Przekonajmy się! Mowa o tuszu do rzęs Amazing Lashes Mascara z Dr Irena Eris PROVOKE.
Metaliczny kartonik pięknie prezentuje się w słońcu. Zawiera najważniejsze informacje na temat produktu.
Samo opakowanie nie jest powalająco piękne, ale ciężko tego wymagać od tuszu do rzęs ;). Prezentuje się prosto, elegancko. Za pojemność 10ml zapłacimy 69,00pln, czyli jak dla mnie bardzo dużo.
Opakowanie jest szczelnie zakręcane, nadaje się na wszelkie podróże, przeżyło już z powodzeniem niejeden upadek- kosmetyki (i nie tylko) mają ze mną ciężkie życie.. :).
Tusz jest w kolorze czarnym, prawdziwie czarnym. Nie jest wyblakły, czy szarawy.
A teraz część, która bardzo mi się spodobała- silikonowa szczotka! Wygląda bardzo obiecująco, prawda? Nie wiem jak Wy, ale ja najbardziej lubię tusze z taką właśnie końcówką, pozwala mi najwygodniej i najlepiej rozczesać rzęsy. Szczoteczka nabiera odpowiednią ilość produktu, nie trzeba jej dodatkowo wycierać, dodatkowo jest elastyczna i dopasowuje się do oka.
Informacje od producenta:
A teraz to co pewnie wszystkich interesuje, czyli efekt końcowy. Tuszu użyłam w konkursowym makijażu (KLIK), wtedy był bardzo mokry, rzadki i baaardzo posklejał mi rzęsy (wtedy miałam je w bardzo dobrej kondycji). Dałam mu trochę czasu i konsystencja się zmieniła. Tusz wygodnie rozprowadza się na rzęsach i jak już wspominałam jest intensywnie czarny. Wyraźnie wydłuża i lekko podkręca, ale efekt pogrubienia jest niewielki. Tak naprawdę pierwsza warstwa daje mizerny efekt, dopiero druga jest w porządku. Na pewno przy pomocy tego tuszu nie uzyskamy pięknych "firanek", Amazing Lashes Mascara nadaje delikatny i codzienny wygląd. Pomimo minionego czasu, ma tendencję do sklejania rzęs (choć nie w takim stopniu jak na początku, teraz moje rzęsy są w słabszej kondycji). Jednak jest rzecz, za którą bardzo cenię ten kosmetyk- jest nie do zdarcia. Dosłownie. Nie osypuje się, nie kruszy w ciągu dnia, nie odbija na powiece, pozostaje na rzęsach aż do demakijażu. Jest to najbardziej wodoodporny tusz z jakim miałam do czynienia w swoim krótkim życiu- nic go nie ruszy! Jest tak trwały, że bardzo ciężko go zmyć, najlepiej robić to dwufazowym płynem lub olejkiem, a i tak stawia opór.

Poniżej: bez niczego, jedna warstwa, dwie warstwy.
Na podsumowanie napiszę, że według mnie jest to tusz o przeciętnych właściwościach, na pewno nie jest wart aż tylu pieniędzy. Jeśli jednak szukacie czegoś w 100% wodoodpornego i trwałego, to jest to najlepszy kandydat.

niedziela, 24 sierpnia 2014

Starzeję się, czyli 2w1 aktywny korektor punktowy i maskujący fluid punktowy nie dla mnie..

Dziś przygotowałam dla Was recenzję produktu, który mnie trochę dołuje. A dlaczego? Jest to 2w1 aktywny korektor punktowy o działaniu antybakteryjnym oraz maskujący fluid punktowy z Under Twenty, a ja.. od 24 czerwca bieżącego roku już nie zaliczam się do grona "under twenty"! :( 
Z drogeryjnych półek spogląda na nas kolorowy kartonik, z wieloma obietnicami producenta, w cenie ok. 20,00pln. Grafika jest typowa dla produktów Under20, kojarzy się (przynajmniej mi) z wczesno nastoletnim okresem. Nie jest specjalnie ładna, ale może po prostu się starzeję (przykre!)..
Sam produkt 2w1 wygląda tak jak poniżej. Dwie małe tubki połączone ze sobą, przez co opakowanie jest bardzo długie, a cieniutkie. 
Jeśli zastanawiacie się "jak to pracuje", nie ma nic prostszego- obydwie końcówki można łatwo odkręcić. Aktywny korektor punktowy o działaniu antybakteryjnym ma aplikator podobny do tego w niektórych błyszczykach. Natomiast maskujący fluid punktowy wydobywamy przez szpic zakończony maleńkim otworem. 
Korektor o działaniu antybakteryjnym ma jasnozieloną barwę, powinien oprócz swojego antybakteryjnego działania maskować zaczerwienienia. Punktowy fluid jest beżowy i niestety ciemny.. bardzo ciemny! Ale widać to poniżej.
Informacje od producenta:
A teraz bądźmy poważni, przejdźmy do działania! I tak naprawdę.. albo ja się rzeczywiście starzeję, albo to totalny bubel. Jestem świetnym osobnikiem do testowania tego typu produktów. Cera tłusta, trądzikowa, mnóstwo przebarwień.. Od tak reklamującego się produktu oczekiwałabym chociaż średniego krycia. Konsystencja obu korektorów jest przyjemna, ale dość lekka. Zielony właściwie nie robi nic. Nie neutralizuje zaczerwienień, nie zauważyłam też działania antybakteryjnego. Natomiast fluid punktowy, jeśli już jestem na tyle opalona by go użyć, również prawie nie robi różnicy. Mówimy tu o kryciu bardzo, bardzo lekkim, prawie niezauważalnym. To taki produkt widmo, nie robi szkody, ale również nie ma różnicy czy go używam czy nie. Dlatego też ciężko jest mi określić jego trwałość- po prostu go nie widzę. U mnie nie sprawdza się w ogóle. Być może będzie odpowiedni dla trzynastoletniej cery, która ma niewiele do zakrycia i chce tylko delikatnie poprawić swój wygląd, żeby w końcu "coś na twarzy było".. Nie wiem. Ja jestem na nie :).

piątek, 22 sierpnia 2014

Konturowanie twarzy- co i jak

Wedle życzenia, dzisiaj post na temat konturowania twarzy. Na samym początku zaznaczę, że nie jestem profesjonalistką, poniższych rzeczy dowiedziałam się z kursów wizażu oraz różnych osób mądrzejszych ode mnie, które działają w tym temacie. Będzie też kilka moich spostrzeżeń. Nie jest powiedziane, że tak MUSI być, ponieważ ile ludzi, tyle szkół, sposobów jest wiele. Wszystko postaram się przedstawić w prosty i jak najkrótszy sposób.
Co to jest konturowanie twarzy i po co je wykonujemy?
Konturowanie, jak sama nazwa wskazuje to zaznaczenie konturów, a również korekta naturalnych kształtów. Nasza twarz ma naturalnie rumieńce, różne załamania, cienie. Po nałożeniu podkładu to wszystko znika i wygląda zwyczajnie płasko, jak płótno. Dlatego tak ważne jest konturowanie, które opiera się na grze światła i cienia, nadaje nam trójwymiarowość.

Na czym to polega?
Tak jak już wspominałam, to gra światła i cienia. Konturujemy według zasady- ciemny kolor optycznie ukrywa, a jasny uwydatnia. Podkreślamy jaśniejszym odcieniem miejsca, które chcemy podkreślić lub wymagają rozświetlenia, a ciemniejszym maskujemy defekty, tworzymy cienie. 
Na wszystkich zdjęciach konturowanie wykonane modelatorem Dr Irena Eris
Jak można poznać kształt swojej twarzy?
Twarz może mieć różny kształt, może być okrągła, owalna, trójkątna, kwadratowa, prostokątna, trapez, serce. Czasem jest to niejednoznaczne, ale zawsze przy wyznaczaniu kształtu kierujemy się najbardziej charakterystycznymi i wystającymi kośćmi. Patrzymy jak bardzo zaznaczone naturalnie są kości policzkowe, jak kształtuje się podbródek, czy czoło  (czy są wystające, szpiczaste, itp.). Po połączeniu charakterystycznych elementów naszej twarzy powstaje jej zbliżony kształt.

Jak wyglądają idealne kształty twarzy?
Ogólnie przyjęte jest, że twarz idealna to twarz owalna. Konturowanie ma zbliżyć nas do tego ideału.

Czym wykonuje się konturowanie?
Konturowanie wykonuje się produktami różnej maści- sypkimi, prasowanymi, kremowymi. Ja do rozświetlenia lubię używać jasnego korektora, ewentualnie prasowanego rozświetlacza. Ciemnym kolorem jest u mnie prasowany bronzer.

Jak poprawnie wykonturować twarz bronzerem?
Tak naprawdę wszystko zależy od tego, co chcemy osiągnąć- co zakryć, a co ukryć. Możemy użyć bronzera, aby wyszczuplić twarz, wtedy aplikujemy go pod kością policzkową (ale nie za nisko). Największa koncentracja koloru powinna znajdować się w okolicy ucha zewnętrznego, im bliżej środka twarzy, tym powinien on coraz bardziej zanikać i zwężać się, tworząc coś w rodzaju trójkąta. Trzeba pamiętać, aby wszystko było ładnie roztarte, inaczej efekt będzie przerysowany i po prostu śmieszny. Idąc tym tropem, konturujemy też nos- możemy go optycznie zwęzić, używając bronzera na krawędziach oraz lekko go rozetrzeć (polecam nakładanie za pomocą pędzla do rozcierania cieni). W przypadku problemu z garbatym nosem, nakładamy ciemny kolor właśnie na ten garb, jednak nie może to być plama, również trzeba umiejętnie połączyć kolory. W ten sam sposób konturujemy zbyt wystający podbródek, zaznaczamy linię żuchwy, czy obniżamy optycznie czoło. 
Gdzie używać rozświetlacza?
Rozświetlacz, według zasady, uwidacznia poszczególne części twarzy. Rozświetlamy więc według potrzeb: skórę pod oczami (oczywiście jasnym korektorem lub kamuflażem, a nie stricte rozświetlaczem), środek nosa, lwią zmarszczkę, łuk kupidyna, brodę, łuk brwiowy. Najczęściej spotykane zastosowanie typowych rozświetlaczy to nakładanie ich na same szczyty kości policzkowych oraz część skroni. Nadaje to naturalnego blasku, świeżości oraz dodatkowo zaznacza kość nadając kontur.

Jak nakładać róż?
To też sporna kwestia. Róż powinien przypominać naturalny rumieniec, dodawać nam świeżości, koloru. Najczęściej nakładany jest na same kości policzkowe i do środka twarzy, nad bronzerem, a pod rozświetlaczem. 

Geometryczne wyznaczanie linii różu
Jest to uniwersalny sposób nakładania różu/bronzera, który sprawdza się u każdego i jest dostosowany bezpośrednio do danego kształtu twarzy. Nie jest to znany i powszechny sposób, nauczyłam się go na kursie wizażu. Poniżej pokazałam Wam jak to dokładnie zrobić.
Przy okazji zapowiedź jutrzejszego makijażu..
Czerwony trójkąt oznacza miejsce, gdzie powinien znajdować się produkt. Oczywiście największa koncentracja koloru ma znajdować się przy uchu, powinien on zanikać ku środkowi twarzy.

Praktyczne wskazówki.. 

  • zaopatrz się w miękki pędzel przeznaczony do konturowania
  • przyjrzyj się dokładnie swojej twarzy- co chcesz ukryć, a co uwydatnić
  • dokładnie rozcieraj granice czystym, puchatym pędzlem lub pędzlem z niewielką ilością pudru
  • strzepnij nadmiar produktu z pędzla zanim przyłożysz go do twarzy, pozwoli to uniknąć nieestetycznych plam
  • zaczynaj od miejsc, w których koncentracja koloru ma być największa
  • przyłóż pędzel do różu/bronzera z każdej strony, by był on rozłożony równomiernie

Mam nadzieję, że choć niektórym mogłam takim postem pomóc. Jeszcze raz zaznaczam, że jest wiele różnych szkół i metod, ja tylko pokazałam Wam czego do tej pory się nauczyłam i co sprawdza się u mnie. Jeśli macie inne sposoby- nie będę się kłócić, każdy ma do tego prawo :).
Zdaję sobie też sprawę, że takim tekstem nie da się dobrze przekazać wiedzy, najlepiej to pokazać w praktyce. Dlatego też zachęcam do obejrzenia filmików ekspertek na Youtube, np. Maxineczki, Katosu ;).

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Hit- automatyczna kredka do brwi Dr Irena Eris PROVOKE

Niedawno wspominałam Wam o moim ulubieńcu, jakim jest modelator twarzy z Dr Irena Eris PROVOKE. Dzisiaj przyszła pora na inny produkt z tej samej linii, jakim jest automatyczna kredka do brwi.
Kredka zamknięta jest w eleganckim, wąskim kartoniku, zawierającym podstawowe informacje. 
Kredka ma dwie końcówki. Po jednej stronie znajduje się osłonięta plastikiem szczoteczka do przeczesywania brwi, z drugiej natomiast właściwy produkt.
Szczoteczka jest naprawdę genialna, wcześniej używałam innego typu do przeczesywania brwi. Natomiast ta konkretna spisuje się dużo lepiej, jest wykonana z włosia. Przeczesuję nią brwi przed użyciem kredki, by nadać im kształt. Używam jej ponownie już po aplikacji produktu, a ona dosłownie jednym ruchem delikatnie rozmazuje wszystko sprawiając, że brwi wyglądają dużo bardziej naturalnie. W dodatku bardzo łatwo się ją czyści.
Kredka ma pojemność 0,35g i dostępna jest w dwóch wariantach: blonde oraz brunette. Jak się łatwo domyślić, pierwszy kolor jest jaśniejszy i to właśnie ten odcień posiadam.
Kredki nie trzeba temperować, wysuwamy ją automatycznie wedle życzenia. To jest zarówno plus jak i minus. Z jednej strony duża wygoda i samo wykręcanie nie sprawia problemów w użytkowaniu, a z drugiej rysik nie nada się do bardzo bardzo precyzyjnej roboty (choć u mnie to akurat nie gra roli).
Kolor jest jasnobrązowy, może nie jest najchłodniejszy, jednak nie wygląda na pewno rudo.
Informacje od producenta:
Ta kredka to mój absolutny hit. Jak możecie zobaczyć poniżej, mam naturalnie ciemne, gęste i mocne brwi, które potrzebują jedynie ujarzmienia. Jednak i tak lubię je podkreślać i wypełniać ewentualne niedociągnięcia. Kredka ma dość tępą konsystencję i dobrze trzeba ją docisnąć przy aplikacji, jednak po czasie bardzo to doceniłam- nie jest miękka i nie rozmazuje się, zostaje dokładnie w tym miejscu, w którym ją nałożymy. Niestety popełniłam wielki błąd sięgając po odcień "blonde".. Jest zdecydowanie za jasny. Niżej może tego tak nie widać, jednak rzuca się to w oczy z dalszej perspektywy. Bardzo, bardzo żałuję, że nie mam w posiadaniu "brunette", ale mimo wszystko kocham ten produkt. Po wyczesaniu prezentuje się niezwykle naturalnie, brwi są ładne i pełne. Kredką można wypełniać wszelkie ubytki, u mnie wystarczy dosłownie kilka pociągnięć i makijaż jest gotowy. Nie uczuliła mnie w żaden sposób, jest bardzo wydajna i.. wodoodporna. To jest kosmetyk, który nigdy nie zawodzi, nie straszne mu upały. Zostaje na swoim miejscu aż do demakijażu.
Koszt kredki to 39,00pln i uważam, że w pełni zasłużenie. To mój kolejny hit tej firmy zaraz obok modelatora twarzy. Bardzo żałuję, że nie mam ciemniejszego odcienia, ale zapewne prędzej czy później się skuszę i być może uaktualnię recenzję :). Polecam z czystym sumieniem!

sobota, 9 sierpnia 2014

Ulubieniec- modelator twarzy Dr Irena Eris PROVOKE

Kolorówka PROVOKE z Dr Irena Eris cieszy się niemałym zainteresowaniem. Dlatego wahającym się chcę ją trochę przybliżyć i napisać, co jest godne polecenia, a po co nie sięgnęłabym ponownie. Nie tak dawno mogliście przeczytać o podwójnych cieniach do powiek (KLIK recenzja), a dziś przyszła kolej na mojego ulubieńca, czyli modelator twarzy!
Będę się powtarzać do znudzenia, ale te opakowania są boskie. Zarówno kartonik, jak i opakowanie właściwe. Wykonane z plastiku, ale sprawiające wrażenie bardzo luksusowego. 
Produkt pochodzi z kolekcji wiosna-lato 2014 (edycja limitowana) i za ten powiew luksusu zapłacimy 69,00pln/9g. Cena do przyjemnych nie zależy, aczkolwiek wynagradza nam to wysoka jakość.
Opakowanie jest szczelnie zamykane, a otworzyć się je da jedynie przez naciśnięcie niewielkiego "guziczka" widocznego poniżej.
W środku opakowanie wyposażone jest w lusterko, w kryzysowej sytuacji zawsze się przyda, a do tego wygląda bardzo elegancko.
Modelator twarzy to nic innego jak połączenie bronzera, różu i rozświetlacza. Jak widać poniżej najmniej jest rozświetlacza. Dostępny jest tylko jeden wariant kolorystyczny, który oceniam jako uniwersalny i myślę, że u większości osób się sprawdzi. Bronzer jest ciemny i matowy, w tonacji dość ciepłej, ale na szczęście daleko mu do pomarańczu. Róż ma wykończenie również matowe i jest.. po prostu różowy, lecz w miarę neutralny. Natomiast rozświetlacz posiada w sobie mnóstwo drobinek, które jednak są maleńkie (i całe szczęście).
Wszystkie trzy produkty są dość dobrze napigmentowane.
Informacje od producenta:
Tak jak wspomniałam, pigmentacja jest przyzwoita. Mimo tego raczej ciężko zrobić sobie tym kosmetykiem krzywdę typu nieestetyczne plamy, więc doskonale nadaje się także dla początkujących. Bronzer idealnie nadaje się do konturowania, bardzo lubię go używać na co dzień, wygląda naturalnie i nieprzytłaczająco. Na nocne wyjścia i inne okazje nakładam więcej i wtedy bardziej rzuca się w oczy. Róż ma piękny odcień, podkreślający prawie każdą urodę. Sięgam po niego równie często, jak po bronzer. Również prezentuje się naturalnie i świeżo. Jeśli chodzi o rozświetlacz to zawsze byłam przekonana, że tego typu produkty nie są dla mnie, jako posiadaczki cery tłustej. Unikałam wszelkich mazideł rozświetlających, ale zachęcona dobrą jakością bronzera i różu, postanowiłam zaryzykować i spróbować czegoś nowego. I przekonałam się! Co prawda nakładam go w niewielkich ilościach, ale szalenie mi się podoba. Na skórze nie widać drobinek, ale zdrowe rozświetlenie. Wszystkie trzy produkty utrzymują się na twarzy większość dnia (choć wszystko zależy też od użytego podkładu), żaden mnie nie uczulił.
Jeśli miałabym podsumować wpis, modelator twarzy uważam za naprawdę świetny kosmetyk. Oprócz wysokiej ceny ma jeszcze tylko jedną, jedyną wadę.. Nie jest tak wydajny, jak bym tego chciała, szybko ubywa przy codziennym użytkowaniu. Będę płakać jak się skończy.. :).

czwartek, 7 sierpnia 2014

Naturalnie na paznokciach- Softer French Manicure

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami.. No dobra, po prostu jeszcze dwa miesiące temu miałam długie, zdrowe paznokcie. Później musiałam je skrócić na zero- siła wyższa. Od tamtej pory wciąż mi się łamią i rozdwajają, jestem już bezradna.. Ale zamierzam podjąć walkę. Wracając do tematu, za czasów "tamtych" paznokci moim zdecydowanym ulubieńcem na co dzień był lakier z serii French Manicure firmy Softer, o którym właśnie dziś parę słów!
Zacznę od buteleczki, która wykonana jest z grubego szkła i ma bardzo ciekawy kształt. Na pewno wyróżnia się wśród innych lakierów (jej tył jest jakby w kształcie litery "S"). Mieści 9ml i kosztuje ok. 8,00pln (nie mogę nigdzie znaleźć, a w sklepie Trendy byłam już dość dawno temu).
Butelka jest szczelnie zakręcana. Sam pędzelek jest cieniutki, ale w miarę łatwo aplikuje się nim lakier. Konsystencja produktu jest rzadka, przez co może trochę rozlewać się po skórkach.
Lakiery z tej serii dostępne są w kilku odcieniach. Ja posiadam nr 4, czyli jaśniutki, mleczny róż. Podczas wizyty w Trendy Shopie totalnie mnie oczarował, bo właśnie tego szukałam- lakieru na co dzień, który będzie wyglądał naturalnie, a przy tym widocznie "upiększał" paznokcie. Moje wymagania zostały spełnione. Nie stosuję produktu typowo do french'a (a do tego został stworzony), używam go solo i efekt niezmiernie mi się podoba. 
Jeszcze co do kwestii technicznych- lakier dość szybko wysycha, z top coat'em wytrzymuje u mnie zazwyczaj 4 dni, co uważam za niezły wynik. 
A teraz najważniejsze, czyli prezentacja na paznokciach. Jak widać lakier jest półtransparentny, ale właśnie o taki efekt mi chodziło. Aby wyglądał jak na poniższych zdjęciach, nakładam 2 warstwy.
Dla zainteresowanych- lakiery Softer możecie dorwać w Trendy Shop'ach oraz Drogeriach Stars.