niedziela, 23 sierpnia 2015

Dermokosmetyki Pharmaceris T- co o nich sądzę?

W końcu udało mi się tu pojawić! Właściwie recenzje miałam już od dawna gotowe, nie chciałam jednak wracać na chwilę i potem znowu znikać. Teraz dopiero jestem pewna, że będę mogła regularnie się udzielać blogowo :). Wybaczcie nieobecność, mam nadzieję, że niedługo zmieni się również wygląd mojej witryny, nie mogę się doczekać! 
Dzisiaj zapraszam Was na recenzje kosmetyków Pharmaceris dla cery tłustej i trądzikowej. Testuję je już od dawna, do niektórych z nich robiłam kilka podejść i do dziś mam mieszane uczucia.. Inne skradły moje serce, jeśli jesteście ciekawi to zapraszam do lektury!
Zacznę od pierwszego kroku w pielęgnacji mojej cery, jakim jest oczyszczanie. Przez ostatni czas towarzyszył mi antybakteryjny żel myjący, jak sprawdził się w tej roli?
Opakowanie jest solidnie wykonane z szatą graficzną typową dla dermokosmetyków tej firmy. Sprawnie działająca pompka pozwala na higieniczne wydobycie odpowiedniej ilości produktu. Jest możliwość zablokowania jej, więc nic nie wyleje się przez przypadek. Żel znajdziemy w aptekach w cenie ok. 26,00pln/190ml. Taka objętość wystarczyła mi na 2 miesiące codziennego używania (raz dziennie- wieczorem).
Przezroczysty żel ma delikatny, niedrażniący zapach. Lekko spływa, ale nie przeszkadza to w użytkowaniu. Słabo się pieni, co dla mnie jest plusem.
A co z działaniem? Wiele żeli oczyszczających dla cery tłustej działa na zasadzie jej odtłuszczenia, naruszając ochronną warstwę hydrolipidową naskórka. W rezultacie skóra przetłuszcza się jeszcze bardziej. Produkt z Pharmaceris mnie nie zawiódł- nie powoduje wysuszenia, jest bardzo delikatny, a jednocześnie dobrze oczyszcza cerę zmywając cały brud i ewentualne resztki makijażu. Nie ma wpływu na przetłuszczanie się skóry ani powstawanie nowych niedoskonałości, ale nie oczekuję tego od żelu. Jestem bardzo zadowolona z kosmetyku, bo nie szkodzi mojej problematycznej cerze- nie podrażnia, nie uczula. Spełnia moje wymagania w 100%.
Kolejnym produktem jest nowość- oczyszczający płyn bakteriostatyczny.
Tak jak w przypadku żelu, opakowanie jest solidne i wygodne w użyciu. Płyn wylewamy przez niewielki otwór. Znajdziemy go w aptekach w cenie ok. 30,00pln/100ml.
Czym charakteryzuje się kosmetyk bakteriostatyczny? Taki produkt ma za zadanie ograniczyć namnażanie się mikroorganizmów na naszej skórze i tym samym wpłynąć na zmniejszenie ilości wyprysków.
Płyn jest całkowicie przezroczysty i już niewielka ilość potrzebna jest do jednorazowego użycia, co wpływa korzystnie na jego wydajność. Okazał się być bardzo przydatny w codziennej pielęgnacji. Nie byłam w stanie sprawdzić jego właściwości bakteriostatycznych z oczywistych powodów, ale z całego serca w nie wierzę :). Używałam go dwa razy dziennie, po umyciu twarzy i nie spodziewałam się, że aż tak się polubimy. Dodatkowo odświeża skórę, przygotowuje na dalsze kroki pielęgnacyjne. Na pewno kupię ponownie!
Przejdźmy do sedna sprawy- czas na krem z 10% kwasem migdałowym.
Opakowanie utrzymane jest w tej samej kolorystyce co reszta kosmetyków z serii. Pompka typu airless zapewnia wygodne wydobycie odpowiedniej ilości produktu bez zasysania powietrza z zanieczyszczeniami do środka. Krem dostaniemy w większości aptek w cenie ok. 40pln/50ml.
Firma posiada w swojej ofercie dwa warianty- kosmetyk z 5% i 10% kwasem migdałowym. Ja posiadam drugą wersję, teoretycznie mocniejszą. Produkt ma dość lekką konsystencję, szybko się wchłania, Zapach jest niezbyt przyjemny, ale jak dla mnie ledwo wyczuwalny.
Przechodząc do działania muszę zacząć od tego, że w tym kremie pokładałam wielkie nadzieje. Szczególnie po przejrzeniu wielu pozytywnych recenzji na jego temat. Niestety trochę się rozczarowałam.. Nie liczyłam na mocne złuszczanie, w końcu to bezpieczny preparat do stosowania w zaciszu domowym. Jednak miałam nadzieję na rozjaśnienie przebarwień i wyregulowanie pracy gruczołów łojowych. Moje odczucia są bardzo mieszane- z jednej strony krem całkiem nieźle sprawdzał mi się bezpośrednio po kuracji kwasami (dla podtrzymania efektu), ponieważ dłużej pozwalał cieszyć się gładszą buzią. Z drugiej jednak strony, samodzielnie nie przynosił żadnych efektów. Tak jakbym nic nie nakładała na twarz, a czasem wręcz przeciwnie- powodował początkowe pogorszenie stanu mojej skóry. Z czasem wszystko wracało do normy, ale nie zauważyłam ani wygładzenia, ani redukcji przebarwień czy zaskórników. Robiłam do niego wiele podejść, do tej pory nie udało mi się go zużyć, bo po prostu nie widzę sensu jego stosowania.. A szkoda!
Całą moją kurację uzupełniał krem nawilżająco-kojący do twarzy SPF30 z tej samej serii- co o nim sądzę?
Plastikowa tubka dobrze sprawdzała się przy codziennym użytku. Można ją z łatwością przeciąć, co pozwala na wydobycie produktu do ostatniej kropli. Opakowanie jest zakręcane, a krem wydobywamy przez niewielki otwór. Tak jak reszta "załogi"- dostępny w aptekach w cenie ok. 45pln/50ml.
Produkt ma zwartą konsystencję, dzięki czemu wystarcza na długo (już niewielka ilość potrzebna jest do jednorazowego użytku). Dobrze się rozsmarowuje, nie bieli twarzy i potrzebuje kilku minut na całkowite wchłonięcie.
Na pewno jest to kosmetyk, który z całej czwórki najmniej mnie ciekawił- zapewne przez moją niechęć do kremów z filtrem. Większość z nich mnie uczula, zapycha lub powoduje nieziemski łojotok. Tutaj czekało mnie miłe zaskoczenie- to z pewnością najlepszy produkt tego typu, jakiego miałam okazję używać! Jest idealny nie tylko przy różnych kuracjach, ale też do codziennego użytku np. latem :). Towarzyszył mi codziennie i niestety sięgnął już dna, pora zaopatrzyć się w kolejne opakowanie. Zapewnia ochronę przed promieniowaniem słonecznym, koi i nawilża skórę, lekko natłuszcza. Co najważniejsze, nie uczula mnie, nie powoduje pogorszenia stanu cery ani też nadmiernego przetłuszczania! Jest to dla mnie coś nowego i bardzo się cieszę, że przez przypadek odkryłam ulubieńca :).
A Wy co myślicie o dermokosmetykach Pharmaceris T?