poniedziałek, 5 września 2016

Pharmaceris W kuracja wybielająca przebarwienia- czy faktycznie działa?

Przebarwienia.. Jestem jedną z tych osób, które mają z nimi poważny problem. Okres jesienny to czas, kiedy myślimy o różnych zabiegach, kuracjach rozjaśniających i złuszczających. Dlatego dzisiaj przychodzę do Was z recenzją duetu z Pharmaceris- oto dermo-ochronny krem wybielający przebarwienia na dzień Melacyd oraz intensywny krem wybielający przebarwienia na noc Melacyd Intense.
Opakowania to proste, plastikowe tubki. Wyglądają bardzo profesjonalnie, są na tyle elastyczne, że można z nich "wydusić" produkt niemalże do ostatniej kropli. Bez problemu można zabrać je w podróż, ponieważ nic nie wycieka, nawet w bogato zapakowanej kosmetyczce :). Każdy z kremów kupimy za ok. 45,00pln/30ml w większości aptek.

Informacje od producenta:
Kremy wydobywamy przez niewielkie otwory, bez problemu można wycisnąć pożądaną ilość. Muszę tu zaznaczyć, że kosmetyki są naprawdę wydajne, używałam ich w zeszłym zimowo-wiosennym sezonie i niebawem wrócę do nich ponownie. Nadal nie "wykończyłam" jednego opakowania.
Konsystencja obydwu produktów trochę się różni. Po lewej krem na dzień- gęsty, zwarty. Po prawej krem na noc- bardziej "żelowaty" i śliski. Niemniej jednak obydwie wersje bardzo dobrze rozprowadzają się na skórze, naprawdę niewiele potrzeba do jednorazowej aplikacji, zresztą podkreślałam już wcześniej ich wydajność. Obydwa w miarę szybko się wchłaniają.
Wersja na noc nie wywołuje u mnie żadnych subiektywnych odczuć. Jedynie przy miejscowym przerwaniu ciągłości naskórka czuję lekkie pieczenie, jest to jednak do wytrzymania. Nic poza tym się nie dzieje- po wchłonięciu buzia jest miękka, przyjemna w dotyku, można iść spać i czekać na efekty :).
Krem na dzień, tak jak już wspominałam, jest gęsty i treściwy. Jak to przy kuracji rozjaśniającej bywa- obecny filtr SPF50+, za co wielki plus. Nie potrzeba żadnej dodatkowej ochrony, bo produkt zabezpiecza skórę przed słońcem, a jednocześnie wspomaga nocną kurację rozjaśniającą. Nawilża cerę, zmiękcza ją i przygotowuje na nałożenie makijażu. Nie zauważyłam żadnego wpływu na trwałość podkładu, jedno drugiemu nie zawadza. Trzeba oczywiście odczekać 10min, aby wszystko się ładnie wchłonęło.
Podczas kuracji nie następuje żadne podrażnienie ani przesuszenie skóry, wszystko odbywa się bezpiecznie i łagodnie. A jednocześnie.. Sami zobaczcie :). Jestem baaaardzo pozytywnie zaskoczona, ponieważ jest to jedna z niewielu kuracji, która u mnie faktycznie działa! Dotychczas sceptycznie podchodziłam do tego typu specyfików, a przebarwień ci u mnie dostatek.. Teraz tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że Pharmaceris to jedna z moich ulubionych marek pielęgnacyjnych. Przebarwienia widocznie zbladły, cera się wygładziła i rozjaśniła, wygląda dużo lepiej. Już nie wstydzę się wyjść do sklepu bez makijażu. Nie jest idealnie, ale widać różnicę!
Poniższe zdjęcia różnią się oświetleniem, ale ukazują rzeczywistą różnicę w stanie skóry. Jak to zwykle bywa, nie wszystko da się uchwycić na fotkach, na żywo poprawa jest naprawdę spora.

PRZED:

PO:

piątek, 2 września 2016

Lirene Derma Matt- recenzja całej serii

Jakiś czas temu marka Lirene wprowadziła na rynek nową serię dla cer tłustych i mieszanych- Derma Matt. Wydawała się idealna dla mnie, więc.. dlaczego nie? Zapraszam na recenzję :).
Seria składa się z trzech "elementów": żelu do mycia twarzy oraz kremu na dzień i na noc. Wszystkie trzy produkty były w moim posiadaniu, robiłam do nich kilka krótkich podejść, aż w końcu niedawno przekonałam się i używałam jednocześnie do "wykończenia" :).
Pierwszym krokiem w pielęgnacji jest oczywiście odpowiednie oczyszczenie cery. Nieważne, czy jest ona normalna, sucha, tłusta, czy też mieszana. A teraz.. wszystkie "tłuściochy" ręce w górę :). Ja, jako jej przedstawicielka, naprawdę muszę uważać na specyfiki, które kładę na twarz. Jak już nieraz wspominałam- wieczorem używam czegoś mocniejszego do mycia, rano zaś lekki żel (bardziej nawilżający). Złuszczający żel normalizujący do mycia twarzy był moim nocnym towarzyszem. Zamknięty w elastycznej, nieprzezroczystej tubce, z wygodnym wydobyciem (choć zdecydowanie preferuję higieniczne pompki). Wygląd ma dość specyficzny- jasnozielony z ciemniejszymi drobinkami, które- jak podejrzewam- powinny lepiej oczyścić buzię. Konsystencja jest zwarta i gęsta, przez co żel wystarcza na naprawdę długo.
Przede wszystkim nie obawiajcie się tych drobinek- pod wpływem tarcia momentalnie się rozpuszczają, brak subiektywnych odczuć. Natomiast po użyciu produktu buzia jest oczyszczona, domyta z brudu i ewentualnych resztek makijażu, odświeżona i miękka w dotyku. Nie wystąpiło u mnie żadne podrażnienie, wysuszenie, ani ściągnięcie skóry. Bardzo cenię sobie kosmetyki, które dobrze oczyszczają i jednocześnie są maksymalnie łagodne dla mojej skóry- taki właśnie jest ten żel. Żadnego innego wpływu na cerę nie ma, ale tego od niego nie oczekiwałam.
Jego cena to ok.15,00pln/150ml.
Drugim produktem jest długotrwale matujący lekki krem nawilżający. Tutaj muszę bardzo pochwalić mój ulubiony typ opakowania- z pompką. Kosmetyku nie da się rozbić, uszkodzić, czy też wylać przez przypadek. Różnie u mnie z tym bywa więc.. opakowanie zdecydowanie na plus!
Pompka nie zacina się, działa sprawnie i pozwala na wydobycie odpowiedniej ilości kremu. Niewiele potrzeba do jednorazowego użycia, więc ta wersja na dzień służyła mi chyba najdłużej. Krem ma lekką konsystencję, dzięki czemu bardzo szybko się wchłania. Przygotowuje twarz na nałożenie makijażu, doskonale sprawdza się rano. Niestety, nie zauważyłam żadnego uregulowania przetłuszczającej się cery. Natomiast muszę bardzo pochwalić inne działanie- nawilżające. Produkt faktycznie bardzo dobrze nawilża skórę, zabezpiecza ją, ale jednocześnie jest lekki i jej nie obciąża, nie powoduje większego łojotoku. Poza tym nie zaszkodził mi w żaden sposób, makijaż trzyma się na nim bez zarzutów. Dodatkowy plus za filtr SPF15.
Jego cena to ok. 20,00pln/30ml.
Ostatnim już kosmetykiem z serii Derma Matt jest wygładzający krem normalizujący sebum na noc. Tutaj już mamy do czynienia z plastikowym słoiczkiem o ładnej szacie graficznej. Trochę szkoda, że nie zastosowano również pompki. Krem sprawia wrażenie bardzo lekkiego i przecudownie pachnie! Delikatnie, ale coś w sobie ma, chciałoby się wąchać non stop :). Mimo delikatnej konsystencji, produkt jest bardziej treściwy od wersji na dzień. Również nie zauważyłam mniejszego przetłuszczania, jednak bardzo dobrze dba o skórę nocą. Zazwyczaj na tę porę stosuję kremy rozjaśniające/mocno nawilżające (w zależności od pory roku), ten konkretny wpisuje się w drugą kategorię. Dogłębnie nawilża buzię, po użyciu jest ona gładka, miękka. Jednocześnie nie obciąża mojej skóry, rano wszystko jest wchłonięte- nie ma efektu bardzo tłustej skóry. Wręcz przeciwnie- twarz jest promienna, zadbana, mimo czasowych przebarwień i innych niedoskonałości :). 
Produkt wystarcza na naprawdę długi okres, zapłacimy za niego ok. 20,00pln/50ml.
Podsumowując, bałam się tej serii i jednocześnie byłam jej niesamowicie ciekawa. Mam wymagającą skórę, ale od jakiegoś czasu nie kombinuję- oczyszczam i nawilżam. Pogodziłam się z przetłuszczaniem, które i tak bardzo się zmniejszyło, odkąd dbam o nawilżenie skóry :). Wszystkie produkty Derma Matt sprawdziły się u mnie bardzo dobrze, chociaż nie dały efektu normalizującego, który tak obiecuje producent.