Jakiś czas temu wspominałam Wam o linii EMOLIENT marki Lirene. Odżywcze serum od razu mnie zachwyciło (KLIK recenzja), mam w planach kolejną tubkę. A dziś na tapetę bierzemy balsam lipidowy z tej samej linii. Czy okazał się lepszy od mojego ulubieńca?
Opakowanie zasługuje na pochwałę- proste, ale solidne, wyposażone w sprawnie działającą pompkę. Jest nieprzezroczyste, co dla niektórych może stanowić problem, ale zawsze można odkręcić balsam i sprawdzić stan produktu. Kosmetyk znajdziemy w większości drogerii w cenie ok. 22,00pln/300ml.
Informacje od producenta:
Pompkę można zablokować i wtedy mamy pewność, że nic nie wycieknie przez przypadek. Sam balsam jest biały, średnio gęsty i pachnie bardzo delikatnie (ledwo wyczuwalnie, ale przyjemnie).
Nie ma najmniejszych problemów z rozprowadzaniem. Balsam wygrywa z serum pod względem wydajności- starcza na trochę dłużej (oczywiście przy codziennym użytku).
Jeśli chodzi o efekty to powiedziałabym, że jest poprawny. Jak to emolient, pozostawia na skórze film, by chronić przed zwiększeniem TEWL(transepidermalnej utraty wody), jednak jest on cieńszy niż w przypadku serum. Po użyciu skóra jest wygładzona, miękka i elastyczna, a także dobrze nawilżona oraz natłuszczona. Efekt utrzymuje się tylko i wyłącznie przy regularnym używaniu. Produkt nie uczulił mnie, nie podrażnił, wręcz łagodził wszelkie podrażnienia. Jestem z niego bardzo zadowolona, poradził sobie z moją wysuszoną skórą nóg, jednak nie zachwycił mnie tak jak serum z tej serii :).