Długo mnie nie było, chyba potrzebowałam chwili przerwy.. Nie chciałam znowu pojawiać się i znikać, dlatego tym razem jestem przygotowana kilka postów na przód :). Powoli znowu się wdrożę! Nie jest to łatwe studiując dziennie (przede mną obrona w tym roku), pracując i mając wiele innych zajęć.
Stęskniłam się jednak strasznie mocno, dlatego dziś dłuższy wpis z recenzjami produktów ze sklepu Born Pretty Store.
Zaczniemy od mojego ulubionego produktu, wobec którego miałam największe oczekiwania. Jest to paleta do konturowania twarzy. Po zdjęciach spodziewałam się czegoś większego, w rzeczywistości opakowanie jest małe i poręczne. Wizualnie jest w porządku, chociaż nic specjalnego i uwaga- szybko się brudzi :). Plastik przeżył już wiele, nie mogę mu nic zarzucić, opakowanie zostało wykonane solidnie, to się ceni! Przejdźmy do zawartości..
W środku znajdziemy cztery odcienie pudru (dwa ciemne i dwa jasne) i maleńki pędzelek, który raczej do niczego nam się nie przyda (u mnie do tej pory leży owinięty w folijkę zabezpieczającą). Byłam zszokowana pigmentacją- WOW!!! Poniższe zdjęcie pokazuje produkt po jednokrotnym "przejechaniu" palcem. Musicie przyznać, że robi wrażenie. Dzięki temu tak małe kółeczka wystarczają na naprawdę długi czas. Nie trzeba się bawić w dokładanie kosmetyku, wystarczy jeden ruch pędzlem. Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się po (nie oszukujmy się) tanim, chińskim wyrobie tak rewelacyjnej pigmentacji. Ma to mnóstwo zalet, jednak jest też pewien minus. Musiałam nauczyć się posługiwać pudrami zanim doszłam do wprawy, początkujący w dziedzinie konturowania twarzy mogą mieć problemy. Łatwo zrobić sobie krzywdę w formie plamy. Coś za coś :). Wszystkie cztery odcienie są świetne, duetem idealnym dla mojej cery są dwa środkowe kolory ze zdjęcia niżej. Paletką można wyczarować zarówno delikatne, codzienne konturowanie, jak i takie wyraźne, fotograficzne. Polecam każdemu, kto lubi zabawę ze światłocieniem :). Koszt to jedynie $6,05 tutaj.
Następne w kolejce są popularne "jajeczka" do makijażu wzorowane na gąbeczce Beauty Blender. Wersja standardowa i mini- wygląda słodko, prawda?! Jeśli chcecie wiedzieć jak sprawują się mama z córką to zapraszam dalej :).
Żółta gąbka jest elastyczna, ale dość twarda. Po namoczeniu trochę mięknie (i rośnie oczywiście), ale niewiele. Nie ma się co rozpisywać- wystarcza na kilka miesięcy, całkiem przyzwoicie sprawuje się przy nakładaniu podkładu, jednak bardzo dużo go pochłania w trakcie. Zaskoczyło mnie też to, że jest twarda. Generalnie znam lepsze gąbeczki, choć ta nie jest też najgorsza. Nie kupiłabym jej jednak ponownie, nic specjalnego.
Muszę za to napisać, że jestem zauroczona wersją "mini". Różowy potomek gąbeczki nie dość, że wygląda przesłodko, to jest tysiąc razy przyjemniejszy w użytkowaniu. Gąbka jest mięciutka, po namoczeniu jeszcze bardziej, wilgotna delikatnie rośnie. Jest idealna do rozprowadzania korektora pod oczy lub innych produktów w trudno dostępne miejsca (np. skrzydełka nosa). Stosowanie jej to czysta przyjemność, rozblendowuje każdy produkt dając naturalny efekt, zachowując jednak krycie. Wchłania trochę kosmetyku, ale nie w takim stopniu co większa gąbka.
Koszt dużej gąbki to $2,17 tutaj, mała nie jest już dostępna, nad czym bardzo ubolewam :(.
Kolej na konturówkę do ust. Ciężko wybrać kolor patrząc w monitor, nie inaczej było w tym przypadku.. Tak naprawdę nie miałam pojęcia co zamawiam. Nie będę opisywać wyglądu zewnętrznego, bo tak naprawdę nie ma czego- ot, zwykły ołówek z jednym napisem po angielsku i kilkoma chińskimi znaczkami. Plus za wytrzymałość- kredka wiele razy mi spadła i ani razu się jeszcze nie złamała.
Kolor to.. no właśnie? Niby intensywny róż, ale jednak z lekką nutą czerwieni- przynajmniej tak wygląda na moich ustach. A więc jaki jest nasz "czerwony róż" w użytkowaniu? Nakładanie nie sprawia żadnych problemów, ołówek po stępieniu zwyczajnie temperujemy. Kolor mi się podoba, choć nie "ubieram" takich ust często. Pasuje do mojej urody. Pochwała należy się też za trwałość- produkt jest odporny na ścieranie np. podczas jedzenia, picia. Wytrzymuje na ustach długie godziny, nie rozmazuje się. Jest jednak jedna rzecz, która (w moich oczach) całkowicie dyskwalifikuje konturówkę- strasznie wysusza usta :(. Widać to nawet na poniższym zdjęciu (nie pomaga peeling ust oraz ich nawilżenie balsamem). No cóż, nie dla mnie..
Za kredkę zapłacimy $1,22 tutaj.
Ostatnią już rzeczą ze sklepu Born Pretty Store jest zestaw pędzli w etui. Zawsze chciałam przetestować pędzelki z tego typu strony, na próbę wzięłam jedne z tańszych. Po ich przetestowaniu mam ochotę przetestować droższe, ale póki co skupmy się na tych :).
Etui jest różowe i zawiązywane, bardzo poręczne szczególnie w podróży. Zawartość jest bezpieczna w środku, do tej pory nic mi się nie urwało ani nie popruło. Jeśli miałabym oceniać etui wizualnie to nie podobają mi się te wszędobylskie literki, ale sama wiedziałam co biorę. Kolor różowy zawsze na czasie :).
Sam zestaw składa się z 8 elementów. Wszystkie przybory są krótsze niż standardowe pędzle, ale nie są też całkiem małe, jak wersje podróżne. Po pierwsze cudnie wyglądają- biały (plastikowy) trzonek i połyskująca, różowa skuwka. Cudo!! Jestem typową sroczką, uwielbiam patrzeć na te pędzle :). Dodatkową ozdobą jest białe, syntetyczne włosie z różowymi końcówkami. Po wielokrotnym praniu nic się nie odbarwiło ani nie rozkleiło mimo, że często pędzle leżały całe w wodzie (shame on me..)- to dobry znak. Dalej wyglądają tak samo dobrze, to samo tyczy się włosia. Nie rozczapierza się, jest mięciutkie i nie wypada. Szczoteczki do brwi i rzęs oraz aplikatora-gąbeczki używam najrzadziej, choć spełniają swoją funkcję. Bardzo lubię cieniutki pędzel do żelowego eyelinera, daje mi dużą precyzję nakładania. Skośny pędzel jest dość gruby, dlatego stosuję go do nakładania cienia na dolną powiekę. Kolejne trzy gagatki służą mi również do cieni- odpowiednio według rozmiaru na całą powiekę, wewnętrzny kącik czy linię rzęs. Ostatni, a zarazem największy pędzelek jest używany przeze mnie do jasnego pudru pod oczy lub rozświetlacza. Szkoda, że nie jest większy.. Podsumowując, chińskie pędzle wcale nie są złe, zależy na co się trafi. Nie są najlepszymi tego typu produktami jakie mam, ale tak naprawdę nie mam na co narzekać. Następnym razem zamówię zestaw większych pędzli, typowo do twarzy i zobaczymy czym mnie zaskoczą :).
Koszt to $6,10 tutaj.
XO!
mam ochotę na paletkę do konturowania
OdpowiedzUsuńzastanawiałam się zawsze jak by to było z pigmentacją, a tu widzę jest rewelacyjna!
Ładna ta paletka, a jakie ma fajne opakowanie :D
OdpowiedzUsuńJestem mega zaskoczona tą paletką. Widziałam ją gdzieś wcześniej, ale z góry ją skreśliłam. Jak widać niepotrzebnie! :)
OdpowiedzUsuńA małe jajeczko mam i ja, ale z DM-u :D.
Pędzle wyglądają naprawdę uroczo :)
OdpowiedzUsuńOdpowiednik Beauty Blendera? Szczęście, że one powstają <3 pozdrawiam i zapraszam :)
OdpowiedzUsuńsporo tego :)
OdpowiedzUsuń__________________________
www.justynapolska.com
Fashion & Makeup
usta wyglądają rewelacyjnie, piękny kolor szminki
OdpowiedzUsuńtzn, kredki
OdpowiedzUsuńŚwietna ta paletka!
OdpowiedzUsuń