Pogoda nas rozpieszcza, wbrew wszystkim- kocham upały! Jestem zdecydowanie ciepłolubna, nienawidzę zimna, a jak słonko grzeje to nie mam zamiaru narzekać :). Uwielbiam lato, gorąc, zimne napoje i lody, opaleniznę i wszystko co z tym związane.
Przejdźmy do tematów kosmetycznych! Na zewnątrz jest pięknie, dlatego dziś opowiem Wam o zdecydowanie pięknych produktach- oto cienie mineralne La Rosa.
Posiadam 7 odcieni, które różnią się między sobą nie tylko kolorem, ale też wykończeniem i pigmentacją. Pojedyncza sztuka ma 3g i uwierzcie- starcza to na wieki! Cienie są niezwykle wydajne, w formie sypkiej. Mieszczą się w schludnych i porządnych, szklanych opakowaniach z plastikową nakrętką. Przeżyły ze mną wiele podróży i mimo sypkiej formy nic im się nie dzieje, nie brudzą, nie otwierają się samoistnie (chyba, że ich nie dokręcimy).
Są to minerały, czyli wielki plus dla nich na starcie. Nie powinny nikogo uczulić ani podrażnić. Nie mają daty ważności, po prostu są wieczne. Przy tej wydajności wystarczą mi do sześćdziesiątki :).
Producent oferuje szeroką gamę odcieni, TUTAJ możecie obejrzeć wszystkie.
Cienie są odpowiednio drobno zmielone. Trzy najjaśniejsze kolorki są bardzo bezpieczne, a cztery ciemniejsze lubią się osypywać w trakcie nakładania, dlatego najpierw maluję oczy, a potem twarz. Warto zaznaczyć, że cienie mineralne można nakładać na różne sposoby- na całą powiekę, jako eyeliner, na sucho, na mokro. Na mokro zdecydowanie zyskują na intensywności i lepiej "przyklejają" się do powieki. Pigmentacja jest różna w zależności od koloru (omówię po kolei w dalszej części posta), ale mimo wszystko polecam zawsze stosowanie na bazę. Wtedy odcienie są jeszcze bardziej intensywne, a trwałość wynosi cały dzień/noc- w zależności od okazji :). Bez bazy cienie mogą zbierać się w załamaniach po kilku godzinach, mi to nie przeszkadza, bo baza to dla mnie oczywistość przy każdych tego typu produktach. Łatwo się rozcierają i łączą ze sobą.
A teraz po kolei..
Od producenta:
19 Coral- Cień w kolorze ciepłego różu, z połyskiem; świetnie łączy się z fioletami (np. 21, 37, 38, 86) i szarościami (np. 89, 90, 91).
16 Opal- Żółto – kremowy cień o delikatnym połysku w ciepłej tonacji, rozświetla i otwiera oko.
42 Lapis- Kryjący cień w kolorze starego złota, z połyskiem; na mokro kolor staje się głębszy i bardziej satynowy.
Duży plus za to, że producent przy niektórych cieniach sugeruje z jakimi kolorami je łączyć i od razu podaje konkretne numerki. To dobre dla laika, który nie wie co do czego.
Dwa pierwsze odcienie są bardzo jasne, dają subtelny i rozświetlający efekt- idealny do makijażu dziennego. Mają w sobie połyskujące drobinki. "Lapis" jest już ciemniejszy i bardziej wyrazisty, aczkolwiek trochę mnie zawiódł- na powiece z jakiegoś powodu nie udało mi się jeszcze uzyskać takiego efektu, jaki bym chciała. Ma dość duże drobinki i też przepięknie połyskuje.
Od producenta:
13 Turquoise- Intensywny turkus, z delikatnym połyskiem. Na mokro traci połysk, a zyskuje głębię. Tonacja chłodna; może być stosowany na całą powiekę albo jako eyeliner.
14 Fluorite- Bakłażanowy, głęboki fioletowo – brązowy cień w zdecydowanie ciepłej tonacji; świetnie łączy się z jasnymi beżami (np. 35, 82, 83), różami (np. 11, 19, 36) i fioletami (np. 17, 40).
"Turquoise" jest przegenialnym odcieniem! Pięknie wygląda na powiece i bardzo przypomina mi lato- już mam wizję makijażu z nim w roli głównej, na pewno pojawi się w najbliższym czasie na blogu. Przy brązowych oczach prezentuje się chyba najlepiej, malowałam nim koleżankę na wesele i wyglądała naprawdę świetnie. Kolejny odcień jest bakłażanowy, zdecydowanie "mój" kolor. Jeśli odstępuję od brązów to zazwyczaj są to właśnie fiolety lub fioletopodobne. Obydwa cienie są dobrze napigmentowane i zawierają błyszczące drobinki.
Od producenta:
22 Olivine- Cień w kolorze ciemnobrązowym, z lekko turkusowym połyskiem; na mokro świetny do makijażu wieczorowego - kolor staje się wtedy jeszcze intensywniejszy, może być też stosowany jako eyeliner.
92 Carbon- Matowy cień kolorze intensywnej czerni, na mokro odcień staje się jeszcze głębszy; może być stosowany jako eyeliner, idealny także do uzyskania efektu smoke eyes.
A teraz przejdziemy do moich ulubieńców. Na początek ciemnobrązowy cień z turkusowym połyskiem, ma w sobie coś magicznego! Mogliście go podziwiać w akcji w TYM MAKIJAŻU. Sam tworzy cały efekt "wow" i nie mogę się nim nacieszyć. Pięknie lśni i jest dobrze napigmentowany. "Carbon" to jedyny matowy cień w mojej kolekcji cieni tej firmy. Jest mocno napigmentowany, naprawdę czarny i chyba najbardziej uniwersalny. Używam go jako cienia do przyciemniania kącika zewnętrznego. Ale najczęściej służy mi jako eyeliner (nakładany na mokro)- to dużo łatwiejsza i bardziej codzienna wersja malowania kresek.
Na podsumowanie napiszę, że z cieni mineralnych La Rosa jestem bardzo zadowolona. Sypka forma wcale nie utrudnia aplikacji, choć ciemniejsze odcienie mogą się osypywać. Wtedy polecam wykonywać najpierw makijaż oczu, a następnie twarzy. Przekonałam się do minerałów i bardzo chętnie po nie sięgam. Jednak pigmentacja zależy od koloru, dlatego przed zamówieniem najlepiej pooglądać zdjęcia i recenzje w internecie- mogą być przydatne :). Pojedynczy cień kosztuje 24,70pln/3g co uważam za niską kwotę biorąc pod uwagę świetną wydajność i wieczność produktu. Zamówienia można składać w sklepie Futurosa.
Z którymi cieniami chcielibyście jeszcze zobaczyć makijaż? :)